Czerwona tarcza słońca coraz szybciej chyliła się ku zachodowi.
Ostatnie długie promienie przetykały łagodnie czuby
najwyższych sosen, wzniecając kręgi iskier
w napotkanych pojedynczych płatkach śniegu.
Dobiegał końca kolejny, mroźny grudniowy dzień.
Na skraju niewielkiej świerkowej polany tkwił nieruchomo samotny
człowiek. Zamyślonym wzrokiem błądził po obsypanych świeżym śnieżnym
pierzem drzewach, jak gdyby czegoś jeszcze poszukiwał.
Tuż za nim, na starych drewnianych saneczkach,
leżała ścięta przeszło godzinę temu mała choinka na święta.
Nic nie mąciło przedwieczornej ciszy,
nawet urwis-wiatr z rzadka tylko potrącał tę czy inną gałązkę.
- Najwyższy czas wracać już do domu - pomyślał samotny człowiek.
Było już naprawdę późno.
Zdecydował się nie wracać tą samą drogą co zawsze,
tylko wybrał mniej wygodny skrót przez sosnowy zagajnik.
Dokuczało mu zmęczenie i niewiele go obchodziły pierwsze płatki śniegu,
które niebawem poczęły wirować w powietrzu.
Odetchnął za to z ulgą, kiedy doleciało go znajome naszczekiwanie psów,
a później zamajaczyły tuż przed nim - niczym wielkie śnieżne grzyby -
wtulone w grudniową noc domki rodzinnej wioski.
W każdym z nich paliło się światło, rozlegały się krzyki zachwyconych
dzieci, raz nawet poczuł zapach przyrządzonej świątecznej ryby.
Tylko ostatni domek mocno odróżniał się od pozostałych:
nienaturalnie cichy, mroczny, jakiś nieswój -
nawet dróżkę prowadzącą do drzwi zdążył przysypać świeży śnieg.
Był to jego dom.
Dom-przyjaciel, ale również niemy świadek bolesnych wydarzeń.
Dwa lata wcześniej przetoczyła się przez wioskę epidemia szkarlatyny.
Bezlitosna choroba, drwiąc z wysiłków lekarzy,
wyciągała drapieżne ręce po coraz to nowe ofiary.
Zanim została pokonana, wielu ludziom nadszarpnęła zdrowie.
W domu leśniczego poczyniła największe spustoszenie:
najpierw straciła życie córka, a w parę dni później
również młoda żona leśniczego.
Usłużny i miły do tej pory człowiek zmienił się w samotnika
o ponurym spojrzeniu. Ludzie zaczęli się go bać.
Prawie nikt go nie odwiedzał, zresztą on sam wolał całe dnie
przesiadywać w lesie, gdzie spędził też pierwsze święta po stracie
rodziny.
Upływający czas łagodził stopniowo ból tęsknoty za najbliższymi.
Młody leśniczy stał się spokojniejszy i przestał stronić od ludzi.
Nadal jednak częstym gościem na jego twarzy był bezbrzeżny smutek,
zwłaszcza kiedy widział inne rodziny, szczęśliwe, rozbrzmiewające
hałasem dziecięcych zabaw.
On był sam i to najbardziej go gryzło.
"Wśród nocnej ciszy
głos się rozchodzi:
Wstańcie, pasterze..."
doleciał go w pewnej chwili donośny śpiew kolędy z domu sąsiada
-piekarza.
- Tak, to prawda - pomyślał leśniczy. - Ja też mam powstać
i nie dać się zwyciężyć rozpaczy, chociaż straciłem najbliższe mi
istoty. Może i dla mnie zajaśnieje dziś szczęśliwa gwiazda?
Pracy w domu czekało go mnóstwo.
Najpierw narąbał drew i rozpalił w piecu, gdyż w całym mieszkaniu
było bardzo chłodno. Potem wziął się za sprzątanie.
Wytrzepał stary chodnik, pozamiatał, poodkurzał.
Przy ubieraniu choinki poczuł się nagle dziwnie radosny - po raz
pierwszy w ciągu tych ostatnich ponurych lat.
Przyrządzając kolację w małej kuchence, z wdzięcznością wspominał żonę,
która, wykazując dużo cierpliwości,
nauczyła go gotowania kilku potraw.
Myślał też o niespełna siedmioletniej córeczce,
często śpiewającej mu wesołe piosenki.
Którąś z tych piosenek zapamiętał dosyć dobrze i nawet polubił.
Nakrywając teraz do stołu, mruczał dziecięcą kolędę,
z rzadka tylko fałszując.
Tuż przed posiłkiem wyszedł na chwilę z domu.
Lubił takie krótkie, wieczorne spacery.
Pod nogami chrzęścił świeży dywan ze śniegu, wiatr ustał zupełnie i
tylko niebo nad głową iskrzyło się coraz to nowymi gwiazdami. Wieczorną
ciszę przerywały jedynie radosne okrzyki dzieci sąsiadów. Trójka
chłopców wybiegła na dwór, by ulepić przed domem bałwana
ze świeżego śniegu.
Po
Wróciwszy do mieszkania, leśniczy bardziej wyczuł niż spostrzegł
jakąś zmianę. Podejrzliwie obejrzał wszystkie kąty.
Wszędzie panował porządek, tylko że ktoś niespostrzeżenie
odwiedził jego mieszkanie i potrącił choinkę.
Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z
piernika.
- Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej.
Delikatnie wziął piernik do ręki. Oby twoje serce było wielkie - błysnął
lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka.
Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni.
- To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. -
Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie!
Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był
zmęczony i głodny. Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej
przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy.
Równie szybko zniknęła z talerza ryba w galarecie.
Kiedy rozpoczął deser, usłyszał pukanie do drzwi.
Właściwie nie było to pukanie, tylko jedno dość silne
uderzenie w drzwi.
- Co się tam dzieje? Czyżby wiatr na nowo rozpoczął swe nocne harce? -
pomyślał. - Nie, tym razem to nie może być wiatr.
Dłuższą chwilę nasłuchiwał, ale hałas nie powtórzył się więcej.
Nie mogąc dłużej powstrzymywać ciekawości, szarpnął za klamkę i
gwałtownie otworzył drzwi.
Zamiast wybuchnąć złością, ze zdziwienia aż otworzył usta.
Na progu siedziała drobna, wynędzniała postać.
Podarte, przyprószone śniegiem stare ubranie nie stanowiło
wystarczającego zabezpieczenia przed kłującym zimnem,
czego najlepszym dowodem był głośny kaszel dziecka.
Leśniczy nie tracił czasu. Zabrał niespodziewanego przybysza do środka,
ściągnął zeń podarte ubranie, polecił ogrzać się przy piecu.
Dziewięcioletnia może, wystraszona dziewczynka z przyjemnością
przytuliła się do ciepłego kaflowego pieca.
Po
Chciwie pochłonęła podaną jej resztę barszczu.
Kiedy postawił przed nią dopiero co odgrzane drugie danie,
spojrzała na niego z wdzięcznością, choć nieśmiało,
i zabrała się do jedzenia.
Leśniczy czuł się tak onieśmielony, że nie bardzo wiedział,
jak zacząć rozmowę. W pewnym momencie jego wzrok padł na czekoladowe
serduszko, wiszące teraz spokojnie na gałęzi choinki. Podszedł do
drzewka, zerwał piernik i przyniósł go dziecku.
W oczach dziewczynki błysnęła prawdziwa radość.
Wbiła zęby w piernik i delektowała się każdym jego kęsem.
- Dziękuję - wykrztusiła między jednym a drugim kęsem. - Kiedy jeszcze
miałam mamę, marzyłam o takich piernikach.
Ale mama była biedna...
Nie zamierzał pytać o nic więcej. Najprawdopodobniej matka
dziewczynki wędrowała od wioski do wioski i najmowała się do każdej
domowej pracy - prania, sprzątania...
Co się właściwie stało z tą biedną kobietą i w jaki sposób jej córka
trafiła do domku leśniczego? Odpowiedź na to pytanie leśniczy
uznał za sprawę mało ważną.
Być może dziewczynka sama kiedyś o tym opowie, jak nabierze więcej sił i
ochoty.
- Czy upieczesz mi jeszcze takie serduszko? - zapytało dziecko już
śmielszym głosem.
- Jeśli zostaniesz, upiekę ci całe mnóstwo czekoladowych serduszek -
obiecał.
Jakiś czas siedzieli jeszcze przy piecu. Później, kiedy dziewczynka
zaczęła się robić senna, przeniósł ją na łóżko w sypialni,
dokładnie okrył grubą kołdrą i sam też położył się spać.
Kaszel minął i dziecko zapadło w zdrowy, głęboki sen.
Przed zaśnięciem leśniczy jeszcze chwilę się modlił.
Wspominał zmarłą żonę i córeczkę, dwa ponuro przeżyte lata i to,
że dane mu było w dniu dzisiejszym wyzwolić się z ciemnej nocy duchowego
załamania. Wspominał i dziękował, a jego anioł stróż
z radością przedkładał tę modlitwę u tronu Najwyższego.
- Boże, najbardziej Ci dziękuję, że znowu zesłałeś mi kogoś,
kogo mogę kochać - wyszeptał na zakończenie leśniczy,
po czym mocniej przytulił dziecko do siebie, jakby w obawie,
że ten świeżo zdobyty skarb odpłynie w nieznaną dal
wraz z pierwszym oddechem nowego, bożonarodzeniowego poranka.
- o. Franciszek Czarnowski
Boże Narodzenie
Orędzie z groty
Życzenia na Święta
Boże Narodzenie 1
Boże Narodzenie 2
Boże Narodzenie 3
Boże Narodzenie 4
Boże Narodzenie 5
Toast Noworoczny
Życzenia Noworoczne
Nowy Rok 1
Nowy Rok 2
Boże Narodzenie - Perełki
Najpiękniejsze Polskie Kolędy
Choinka
Opłatek
Bożonarodzeniowy Dar
Listy do św. Mikołaja
Nie było miejsca dla Ciebie
Perełki Szczęścia
Krzesło
Moje prawdziwe "Ja"
Widelec
Odkryłem inny świat...
Prawdziwa wartość
Optymizm
Możesz być sobą
Naucz się znajdować wytchnienie
Dla Ciebie Mamo
Spotkanie
Kamień na zupę
Gdybym mogła od nowa...
Przygoda na pustyni
Róże
Jeden jedyny różowy krokus
Buziak na szczęście
Ludzkie krzyże
Dzień jeden z wielu
Czuj się szczęśliwy
Nasze życie to uciekający pociąg
Jesteś przyjacielem
Podarunek
Dom
Prawdziwa przyjaźń
Ciesz się życiem
Nie pozwól się zatopić
Jeśli się tylko otworzysz
Człowieku, ja Ciebie
lubię
Życie jest jak podróż
Naucz się znajdować...
Krąg radości
Sposób na piękność
Gdybym narodziła się
Deziderata
Od dzisiaj
Cegła
Stracony czas
Bliżej niż myślałam
Jeszcze wypijemy razem
Zimne albo gorące serce
Esencja życia
Wybaczający ojciec
Nie naśladuj innych
Wydobądź słońce
Szczęście znajduje się...
Wartość
Myśli pełne słońca
Najpiękniejszy ze...
Lunch z Bogiem
Życie - nasza droga
Każdego ranka i wieczoru
Dobry amortyzator...
Być po prostu człowiekiem
Mądrość życiowa
Musisz żyć dziś
Kwiaty przyjaźni
Cieszę się...
8 pigułek antystresowych
Szczęście
Cytaty, które mogą...
Cytaty mądrych ludzi
Parada Paradoksów
Perełki - Dobre Rady
Zamiast wstępu
Recepta na cały rok
Przepis na Radość
Przepis na Szczęście
Przepis na Dobre Święta
Perełki o Miłości
Film o Miłości
Bo miłość mój drogi to
Bajka o uczuciach
Miłość, Dostatek i Sukces
Miłość w oczach dzieci
Prawdziwa miłość
Rymowanki na Walentynki
Wierszyki miłosne
Złote myśli o miłości
O miłości z humorem
Dedykacje na zdjęcia
Że, jako mówi nam
wszystkim
Dawne, odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie gwiazdą
Bóg w naszym domu zasiędzie.
Sercem Go przyjąć gorącym,
Na sciezaj otworzyć wrota
Oto co czyni wam każe
Miłość, największa cnota.
-
Jan Kasprowicz
że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
-
C.K.Norwid
Wznieśmy toast za szczęśćie i pomyślność w Nowym Roku!