Znów
do roboty... Zaledwie zakończyła się poprzednia sesja parlamentu,
pamiętam, śpiewaliśmy kolędy i dawaliśmy sobie podarunki pod choinkę, a
tu znów już trzeba do roboty.
Dzieciaki się śmieją, bo akurat zaczynają się im wakacje a ja muszę
kisić się w ławce.
No ale nic, trzeba przecierpieć te dwa albo i trzy tygodnie.
Chyba wystąpię o dodatek za pracę w nadgodzinach.
Kto to widział tyle tyrać.
Jak
gorąco! Odparzyłem sobie pośladki o ławę.
Wkurzyło mnie to i rzuciłem pomysł strajku.
Oflagowaliśmy się, założyliśmy Poselski Komitet Strajkowy i ogłosiliśmy
listę 22 postulatów, bez spełnienia których nie przerwiemy strajku.
W razie niespełnienia postulatów zagroziliśmy głodówką rotacyjną,
tzn. głodować będą po kolei wszyscy posłowie w godzinach 8-8.15 rano i
02-02.30 w nocy, oraz wszyscy w przerwach między posiłkami. Ci z ZCHN
głosowali "za", bo w starszym wieku dobrze jest się czasem przegłodzić,
ale pod warunkiem żeby głodówkę nazwać postem, bo poszczenie jest jak
najbardziej zgodne z wartościami chrześcijańskimi.
Zachorował kolega z naszego klubu. Mówiłem mu, że langusty z kawiorem
nie popija się litrem koniaku!
Wysłaliśmy mu życzenia do szpitala: "Drogi kolego, życzymy szybkiego
powrotu do zdrowia. 34 za, 5 przeciw, 2 się wstrzymało".
Wczoraj na balandze doszliśmy do wniosku, że właściwie zapomnieliśmy o
jeszcze jednym postulacie: żądamy podwyżki diet do przeciętnej płacy
kongresmana i wypłaty jej w dolarach. Fuck! Okazało się, że kongresman
zarabia mniej niż my.
Wycofaliśmy postulat i nagłośniliśmy to jako wyraz naszej troski o
społeczeństwo i jako przykład skromnych wymagań materialnych parlamentu.
Kupili mi Mercedesa 500. Moi wyborcy przestaną się wstydzić, że jeżdżę
jakimś marnym BMW.
Obudziłem się zlany potem, ale po chwili okazało się, że to tylko sen.
Nadal mam przy sobie - jak każdy mężczyzna - narzędzie gwałtu. Ufff.
Pod
oknami wrzeszczeli rolnicy albo nauczyciele.
Jeden motłoch.
Przeszkadzają w mszy i nie usłyszałem kto załapie się na kolejną
wycieczkę do Rzymu z prezydentem.
Wedle listy z naszej partii powinien jecha teraz szwagier ciotki mojego
szofera, ale jak znam życie to pojedzie znów stryjenka wuja tego
elektryka od maszynki do głosowania. Facet powiedział, że albo ją
poślemy albo przestanie dodawać nam głosów.
Po
paru piwkach jechałem sobie środkiem chodnika (przecież nie pojadę
ulicą, bo o wypadek nietrudno) i jakiś palant potrącił mego Merca.
Rodzinę ofiary obciążono kosztami naprawy.
Spotkanie z wyborcami.
Obiecałem emerytom po 130 milionów renty. Bili brawo.
Potem nazwałem prezydenta agentem. Bili brawo.
Potem rzuciłem hasło "precz z żydostwem". Bili brawo.
Potem powiedziałem, że solidaryzuję się z nimi, bo też zarabiam zaledwie
20 milionów. Bili - ale mnie.
Okazało się, że oni wprawdzie zarabiają 20 mln lecz rocznie.
Muszę uważniej czytać notatki jakie mi robią w biurze.
Zgłosiłem votum nieufności w stosunku do rządu.
Na szczęście koledzy powiedzieli mi, że pięć dni temu obaliliśmy tamten
rząd i teraz jestem wicepremierem. Nawet nie wiedziałem. Powiedziałem,
że się pomyliłem. I tak wszyscy spali.
Dzisiaj głosowaliśmy nad jakąś ustawą czy podatkiem; nie pamiętam.
Czytałem sobie "NIE" i nagle widzę, że kamerzysta usiłuje sfilmować jak
ktoś obok mnie głosuje na dwie ręce i jedną stopę. A to skurczybyk!
Kamerzysta. Usiłuje manipulować opinią publiczną. Wezwałem i
opieprzyłem.
Jej, jak ja to lubię!
Prezydent zrobił aluzję, że już dawno nie całowaliśmy go w
cztery litery.
Powiedział - bezczelny - że jakby co, to rozwali ten cały parlament
siekierą. Cham ze słomą w butach. Nie pomyślał, że musiałbym wtedy
wrócić do tej kanciapy na budowie i dalej robić za stróża nocnego.
Zawiązaliśmy koalicję. Ja i ta blondyna z
Grałem w karty z szefem klubu bezpartyjnych katolików, albo
niekatolickich partyjnych. Nigdy się nie mogę w tym połapać. Wygrałem
dwa etaty wice wojewody (koledzy się ucieszą!), 15-minutowe "okienko" w
TV zaraz przed "Kołem Fortuny", podróż z prezydentem do Gwadelupy i
służbową hondę accord, ale starą, bo ma już pół roku i 10,000 na
liczniku. Będzie dla szwagra, bo pieni się, że ma posła w rodzinie i
nawet nie jest jeszcze ambasadorem. Tamtemu łyso było, więc dałem mu
potem wygrać w tym głosowaniu nad budżetem. Zabrano emerytom połowę
szmalu i podniesiono podatki do 95% Niezły interes zrobiłem, może nie?
Łotr!
Skurczybyk
bez czci i sumienia! Ta honda ma 35.000 na liczniku i popielniczkę pełną
petów; a co gorsza prezydent odwołał wizytę w Gwadelupie, o czym
wcześniej nie wiedziałem. Jakże pazerni i nieuczciwi bywają niektórzy
nasi wybrańcy społeczeństwa.
Ciekawa inicjatywa. Zgłoszono projekt by tytuły senatora i posła
przechodziły z ojca na syna. Oczywiście ślubnego.
Hmmm, trzeba to przemyśleć. Jak by to ładnie nazwać, żeby ten motłoch
się nie pienił... "proces płynnej sukcesji władzy"... nie, to jeszcze
nie to. Ale poczekamy, poczekamy, nie ma co się śpieszyć...
Zadzwoniłem na posterunek i dla żartu powiedziałem, że w kiblu jest
bomba. Ile było radości i zamieszania! A przy okazji wydało się, że
Moczulski nosi damskie majtki w kwiatki z czarną koronką i podwiązki.
Tylko dlaczego na szyi?
Dziś
zatrzymał mnie policjant, bo podobno przejechałem światła albo
przechodnia. Dobrze, że mi zwrócili uwagę koledzy, bo wlókłbym tego
gościa aż pod sam Sejm. Powiedziałem policjantowi, że nie mam do niego
urazy i raczej go nie wywalę z roboty. Czasem trzeba zdobyć się na jakiś
wielkoduszny gest.
Boże
jak nudno! Graliśmy w pingponga i w okręty, a później w chowanego i
berka. Potem niestety włączono kamery i trzeba było siedzieć w ławach i
udawać, że się słucha. A gość na ambonie, pardon, mównicy, udawał, że
wie o czym mówi.
Ciężki kac.
Klin
klinem!
O
Jezu?! Cały tydzień piłem?!
Przypomniało się nam, że strajkujemy.
Postanowiliśmy nasze postulaty złożyć prymasowi albo prezydentowi.
Niestety prymas akurat wyjechał do Rzymu.
Na szczęście prezydent właśnie wrócił z Rzymu, więc daliśmy mu nasze
żądania. Stasiu umie pisać, więc wykaligrafował je na kawałku papieru.
Lech podziękował i zawinął sobie w niego śledzika.
Ale powiedział, że mu Wachowski poczyta, bo umie, a nawet lubi.
O
kurczę! Przeczytał! Powiedział, że się w pełni z nami zgadza, przyłącza
do strajku i staje na jego czele. Chce tylko żebyśmy ustawili mu jakiś
płotek, przez który sobie poskacze dla formy.
Tylko niewysoki. No i musi by ksiądz Cybula, albo jeszcze lepiej śledzik
z Cybulą i pół literka.
Czasowo zawiesiłem strajk, bo mi wątroba strasznie łupie.
Do cholery z taką głodówką! Ileż można "przyjmować tylko płyny".
Jak tu pić bez zagrychy?!
Wstaliśmy wszyscy w złym humorze. Te gnoje cała noc wyły pod hotelem.
Kapitalizm im się nie podoba! We łbach się im przewraca.
Ale my im pokażemy!
Zebraliśmy się, i raz - dwa - zgłosiliśmy wotum nieufności wobec
społeczeństwa, rozwiązaliśmy je i wybraliśmy sobie nowe.
Teraz można żyć!
Cudowne Boże Narodzenie